Moja ulubiona scena – Diana miażdżąca zębami perły.
Było wiele wersji o życiu Diany. Ta, o paradoksie, jest wg mnie najbliżej prawdy. Larrain sprytnie w ułudach, iluzjach, imaginacjach ukrył prawdziwą Dianę. Nie tą wykreowaną na potrzeby mediów. Obdarł z apoteozy. Elegancko, niemal poetycko pokazał szaleństwo chorej kobiety. To doskonały, psychologiczny portret.
Dla mnie ten oryginalny, wysublimowany, poetycki sposób podania tej historii był bardzo smakowity. Poczułam smak prawdy, a nie jak do tej pory, smak „ulepszaczy”
8+