Niestety nie było tu szeryfa albo, jak sugeruje tytuł mojego komentarza, dwóch "strażników Teksasu" lecz Marlon Brando i Jack Nicholson w również nieszablonowych (chwała za to !!) westernowych rolach. Film zobaczyłem głownie ze względu na obsade. Niestety oprócz wspomnianych aktorów nie pozostanie w mojej pamieci na dłużej. Przyznaje, że tylko dzięki nim wytrwałem przed telewizorem do końca, a już przysypiałem. Na szczęście pewna scena zmobilizowała mnie, że lepiej nie zasypiać i być wiecznie czujnym ;)) Morał (przy takich produkcjach zawsze kojarzy mi sie morał): nie bądź nigdy zbyt pewny siebie, bo nie wiesz kto się zaśmieje ostatni lub poprostu nie pij przed snem - to zmniejsza czujność ;)) ...Ichaaa... odjazd w strone zachodzącego słonca i... THE END.