Generalnie bardzo pozytywnie się zaskoczyłem tym filmem, nie oczekiwałem raczej nic poza przeciętną komedyjką walentynkową ale naprawdę mnie urzekł, można się było pośmiać, wzruszyć ale zakończenie mnie zawiodło albo raczej wkurzyło. Stuhr był podłym gnojkiem, fakt że z zazdrości, fakt że się zmienił niby ale chciał wkopać doktorka i jeszcze ujawnić Anię a na końcu ona nagle też wielce w nim zakochana... to jakaś kpina, pasowała do doktorka.
Po Nim było widać, że coś do Ani czuje. Natomiast ona z kolei czuła coś do tego gościa, z którym pisała, który miał ten klucz czy nutę w nazwie (okazuje się, że to Stuhr). Więc oboje coś do siebie czują. Owszem pasowała do doktora, ale on po tej kłótni w amfiteatrze uznał, ze musi zamknąć przeszłość. Co do zakończenia, to przez rycerza na białym koniu zakończenie banalne, ale z drugiej strony poprzez spłoszonego konia oraz pogoń Ani i giermka za rycerzem nietuzinkowe.
On owszem mógł zakochać się a Ance i dlatego założył profil słodko-gorzkiego, ale Anka nie lubi Tomka prawie przez cały film, a kiedy na końcu on mówi "kocham cię", to ona jak największa desperatka na świecie cieszy się i rzuca mu się w ramiona - beznadziejny happy end.
- Piotrek?
- Jaki, k u r w a, Piotrek?
Dialog niby niespecjalni, ale jednak miażdży
Mnie też zakończenie rozczarowało. Lubiłam bohatera Stuhra, ale moim zdaniem między głównymi bohaterami była słaba chemia. Bardziej się nastawialam na tego nauczyciela, bo był uroczy :). W ogóle przecież w filmie cały czas dawali do zrozumienia, że Ania mu się podoba i nagle na końcu wyjeżdżają z tą żoną i dzieckiem. Trochę to na siłę było...
No właśnie według mnie nie pasowała do doktorka. Doktor był sztywny. Też chyba nic do niej nie czuł, szukał osoby podobnej do swojej żony. Żeby się domyśleć, że Ania była do niej podobna wystarczy spojrzeć na jego córkę Matyldę. Ania była nauczycielką muzyki, więc i zainteresowania podobne do jego żony. Zresztą w scenie w amfiteatrze zanim Tomek zrobił swoje show, Ania chciała już stamtąd iść, jakby wyczuła, że coś jest nie tak. Z kolei, jeśli chodzi o Tomka to zauważcie, że wtedy kiedy dostała fortepian i przypominała sobie chwile z Tomkiem, to pokazali scenę z lalką, której wcześniej w filmie nie było. Sugeruje to, według mnie, że spędzili ze sobą więcej czasu, niż to było pokazane dotąd w filmie. Kilka ujęć, ale w tym filmie bardzo ważnych, bez tego ten film by się nie spiął. Zresztą na pierwszym spotkaniu Anki z Tomkiem, jakby to inaczej rozegrał, to pewnie by z nim poszła. Nie była bardzo na nie, pytała, czy mają wyjść już od razu. No i się oburzyła, gdy Tomek powiedział, że zakochała się w Antonim po ich pierwszej randce. Nie wiem jak to kobiety odczuwają, ale mi wystarczy bardzo niewiele czasu, by wiedzieć, czy coś zaczynam do dziewczyny czuć. Taka randka i chwila sam na sam do przemyślenia w taxi, by starczyła. Jeśli Anka coś do kogoś poczuła, to do Słodko Gorzkiego vel Tomka. Wybrała tego, który najbardziej o nią zawalczył. A jeśli powiedział, że ją kocha, to też jego zachowania, mogły jej się złożyć w jedną całość. No a Tomek na pewno był w niej zakochany, jak facet ma kobietę na widelcu i nic nie może zrobić, bo myśli o innej, to to jest szczyt zakochania. Moim zdaniem wszystko się zakończyło tak, jak powinno. I to bez względu na to, że to komedia romantyczna, bo dla mnie to bardziej komedia obyczajowa połączona z dramatem o bullyingu w szkole.
Film nie był komedią romantyczną, a zakończenie było takie właśnie typowe. Filmem jestem pozytywnie zaskoczona, ale skończyć mogli inaczej. Postać grana przez Stuhra to zły człowiek. Wykorzytywał wszystkich dookoła, był w stanie dla droższego programu sprzedać przyjaciela, a ona tak po prostu mu uwierzyła. Podsumowaniem wszystkiego bylo to, co zrobił z lekarzem. Czegoś takiego nie wybacza się. Dlatego z zakończeniem się nie mogę zgodzić. Takich ludzi powinno się omijać szerokim łukiem.