Stojąc przed półkami naszej skromnej osiedlowej wypożyczalni wideo już sięgałem po "American Beauty", a nagle wpadła mi to głowy myśl- "może zobaczyłbym coś lżejszego?".
I tak skierowałem swe oczy ku "Jak ugryźć 10 milionów" i długo się nie wahałem- ten chwalony przez krytyków i widownie film, jest rzeczewiście przyjemny i mądry
Co najważniejsze film ogląda się świetnie jako powrót do klasyki kina, jako milą komedię, z rzadko przypominanym ostatnio przez twórców filmowych wątkiem kryminalnym. Tak naprawdę nikt nie jest tym za kogo się podaje, a niepewność trzyma nas przy ekranie do ostatnich scen
Reżyser opowieść sensacyjną o słynnym gangsterze słusznie doprowadził do granic absurdu- humor jest bez zwątpienia ciepły i mimo, że opiera się na typowym komizmie postaci i sytuacji, oryginalny.
Oglądamy historię dwóch zgoła odmiennych ludzi- gapowatego, lecz sympatycznego fajtłapę Oza Ozeranskiego, oraz profesjonalnego, szarmanckiego mordercę Tulipana Tuderskiego. Od razu przypomina się historyczny już Flip i Flap, tam bohaterów różniła głównie powierzchowność, tu mamy do czynienia z różnicą charakterów, mentalności i zwyczajów , ale po seansie okazuje się, że i te różnice są złudne, a para głownych bohaterów okazuje się być facetami podobnymi, pragnącymi od życia tego samego i mimo wszystko dążących do tego samego celu. Nawet nazwiska Oz Ozeranski i Tulipan Tudelski wydają się być jak gdyby podobne. Właśnie zderzenie tylko z pozoru różnych istot wywołała na ekranie masę zabawnych sytuacji. Na pierwszy rzut oka nasuwa się również zderzenie dwóch znanych aktorów i trzeba przyznać, że każdy z nich spisał się znakomicie. Bruce Willis w roli lekko cynicznego przestępcy potrafił umiejętnie i z pełną świadomością sparodiować własnych bohaterów z poprzednich filmów. Natomiast Matthew Perry spisał się znakomicie- zaangażowanie z jakim odtwarza rolę życiowego nieudacznika, trochę gapowatego inteligencika jest powalające. Cieszy również żeńska część obsady, a szczególnie Rosanne Arquette w roli sfrustrowanej żony
Udał się, ku mojej ogromnej uciesze wątek kryminalny- "Jak ugryźć..." stylistyką przypomina stare filmy gangsterskie, doprawione odrobiną czarnego humoru. Wydawałoby się proste do rozszyfrowania wątki kryminalne tak naprawdę wcale nie są schematyczne, a zakończenie pozostawia przyjemne uczucie, jakie przy ostatnich komediach rzadko dało się odczuć
Zachwyca również smakowita scenografia Ameryki, dodająca odrobiny smaku. Polecam film miłośnikom inteligentnej rozrywki i niebanalnych żartów, ja bawiłem się przednie. 8/10