Polecam! Może bardziej na 9/10, ale dałem dychę żeby podnieść średnią :)
Również jestem zdania, że mamy do czynienia ze świetnym filmem, choć nie ukrywam, że trudno jest mi pozostać w pełni obiektywnym. PS Hoffman stanowi dla mnie absolutny aktorski TOP ostatnich lat i jestem wielkim zwolennikiem jego talentu. Tym bardziej wyczekiwałem jego debiutu reżyserskiego. Film mnie nie zawiódł. Jest naturalnie niespieszny, poprowadzony momentami b lirycznie, próbuje czasem nieco poetyzować, lecz ponad wszystko jest obrazem "mądrym". Nie zaskakuje niepotrzebnymi fajerwerkami, oszczędny w środki i oszczędny w słowa, skupia się na emocjach, które choć nie kipią i nie epatują zbędnym dramatyzmem, są doskonale wyczuwalne. Ot kolejna historia o szukaniu "siebie", miłości, zrozumienia i małych problemach mających spore znaczenie. Niby wtórny, niby gdzieś już to widziałeś, ale ogląda się go z przyjemnością. Z niecierpliwością będę czekał na kolejne próby reżyserskie Hoffmana.
Jakbym czytał swoje myśli :) Bardzo wyczekiwałem tego filmu, byłem przekonany, że się nie zawiodę. I tak też się stało. Jeden z moich ulubionych aktorów. Kino na pewno należące do tych, które lubi zadawać pytania, niż te które na nie odpowiada już podczas seansu. Tak jak napisałeś, film bez żadnych komercyjnych upiększeń- tego właśnie oczekiwałem. Polecam.
"mądrym" chyba dlatego że nic nie pokazuje
kamera włóczy się za głównymi postaciami,którzy nie wiadomo czego chcą i co mają ich postawy pokazać
jak to Was fascynuje to nawet film o moim sąsiedzie by Was zachwycił - gość też włóczy się przez cały dzień bez sensu .
Postawię kamerę na klatce schodowej a Wy napiszecie że efekt jaki wyjdzie po tygodniu jest: " naturalnie niespieszny, poprowadzony momentami b lirycznie, próbuje czasem nieco poetyzować, lecz ponad wszystko jest obrazem "mądrym". Nie zaskakuje niepotrzebnymi fajerwerkami, oszczędny w środki i oszczędny w słowa, skupia się na emocjach, które choć nie kipią i nie epatują zbędnym dramatyzmem, są doskonale wyczuwalne. Ot kolejna historia o szukaniu "siebie", miłości, zrozumienia i małych problemach mających spore znaczenie"
a co, nie było strzałów, krwi i dymania, więc film jest 'be'? Każdy szuka w filmie czego innego i czego innego się spodziewa po konkretnych nazwiskach i zapowiedziach.
nie zrozumiałeś mojej opinii więc pewnie dlatego takie gnioty Ci się podobają
nie chodzi o to że nie było "strzałów, krwi i dymania"
chodzi o to że nie było w tym filmie NIC godnego przekazania widzowi
nie było żadnego sensu pokazywać tych nudnych perypetii głównych bohaterów - bo już ciekawsze historie można zaobserwować siedząc przez godzinę w parku na ławce
a jak się nie ma nic do powiedzenia to nie powinno się robić filmu
bo kino jest po to żeby coś pokazać, zainteresować widza
i wcale nie muszą to być efekty specjalne, szybka akcja, czy seks
ale jak widzę dla Ciebie podział jest czarno-biały - jak ktoś śmie napisać prawdę że film był gniotem (chociaż był - jakby się w nim nie doszukiwać sensu) - to od razu amator "strzelanek" i filmów akcji
żal mi takich opinii jak Twoje - nie dlatego żebym się Tobą przejmował - jak lubisz się w kinie (przed tv) nudzić to Twoja sprawa
martwi mnie tylko że taka ocena kina pseudoartystycznego powoduje że się takie mgegnioty promuje, daje imm nagrody, sprowadza do kin
a wiele interesujących obrazów w tym dziadostwie i pseudoartystyczności zwyczajnie ginie
i vice versa. każde pojedyncze słowo, które napisałeś powyżej mógłbym skierować w Twoją stronę. Linią demarkacyjną jest tu po prostu stosunek do tego konkretnego filmu. Uważasz go za gniota - moim zdaniem jest godny uwagi. Przede wszystkim dorabiasz tu zbędną ideologię, "Jack goes boating" ani nie zgarnia nagród, ani nie miał głośnej, agresywnej promocji, a jest raczej cichym - rzekłbym nawet niezauważonym na szerszym forum - debiutem reżyserskim doskonałego aktora. I co najważniejsze trzeba się mono postarać żeby ten film w ogóle obejrzeć, więc wycieczki w stronę 'promowania gówna' o ile bardzo wygodne jako Twój argument, o tyle są zupełnie nie na miejscu... A w kinie, owszem, czasem można się i przyjemnie ponudzić, a taką niespieszną nudę dawał mi zawsze choćby Jarmusch.
Tak na marginesie, [strasznie nie lubię odnosić się do ocen i wypowiedzi innych użytkowników i używać ich jako argumentów w dyskusji, więc sorry za personalną wycieczkę] ale rzuciłem okiem na Twoje oceny i niektóre wypowiedzi i teraz widze, ze na pewno nie znajdziemy zadnego punktu wspolnego. Tak sie zastanawiam czy na dobrą sprawę sam wiesz, czego szukasz w kinie... Nie będę przytaczał konkretnych wpisów i ocen, bo jak mowilem, uwazam to za prostackie.
Chłopak jest ubogi duchowo i nie ma "tej" wrażliwości. Niech se ogląda te swoje komercyjne kaszany.
film moze nie wybitny, ale jak najbardziej udany debiut rezyserski. ŚWIETNA MUZYKA!!!
Uwielbiam takie 'small movies', ktore na dlugo zapadaja w pamiec. Pieknie pokazuje, ze mozna wyrwac sie z egzystencjalnego letargu w kazdym momencie zycia, a nie ma lepszej motywacji niz drugi czlowiek. Zyjemy w swiecie, w ktorym slowo sukces odmieniane jest przez wszystkie przypadki. Wypada go rowniez odnosic w zyciu osobistym. Jack startuje w tej konkurencji z pozycji kompletnego underdoga, a pod koniec filmu to on okazuje sie wygranym. Zycie bywa przewrotne - nierzadko ci, ktorym zazdroscimy ich pozornego szczescia, sprzedaja swiatu tylko bardziej sloneczna twarz, a ich lukrowany obrazek kryje grube pekniecia. Swietna gra aktorow (czego nalezalo sie spodziewac) i pozostaje tylko wierzyc, ze Philip Seymour Hoffman jeszcze niejedna refleksja/opowiescia zechce sie z nami jako rezyser podzielic.