Film przyjemny, sporo akcji. Dla mnie to była bardziej komedia kryminalna niż dramat :) Film bardzo przypominał mi Wilka z Wall street ale warto obejrzec . Jednak czy poszedlbym na niego do kina znowu :( Nie :(
a ja bym zobaczyl jeszcze raz, bardzo przyjemny, ani razu nie spojrzalem na zegarek a ostatnio czesto mi sie to na seansach zdarza...
Też śmiechnąłem, zerkając na wpis w miejscu "Gatunek". Komedia kryminalno-przygodowa, tak określiłbym to "dzieło".
Komedia biograficzna, chcąca przyciągnąć grupę widzów, którym podobał się Wilk z Wall Street (szybkie bogacenie się na krawędzi prawa, żona blondynka grana przez nieznaną aktorkę...). Mi się nie podobał, ale Barry Seal już tak, wszystko było ok choć z drugiej strony nic specjalnego. Ale fanów wilka z Wall Street widać dużo, bo rzędy zajęte wszystkie łącznie z pierwszym.
Dużo lepszy od "Wilka z Wall Street", który jak dla mnie był płytkim filmem o ćpaniu,ruch*niu itp.itd. Bez przerwy tylko seks, golizna i przekleństwa, natomiast "Barry Seal" podobał mi się. Bardzo przyjemny, klimatyczny film z niezła rolą Toma Cruise.
Ostatnio często zastanawiam się kto przydziela gatunki filmów na filmwebie. Barry Seal Tto dramat polityczny a Captain Fantastic to komedio dramat. Na Barrym non stop się śmiałem a po Kapitanie jakoś tak smutno mi było. WTF
Owszem, film lekki, mimo że opowiada o ciężkich tematach. Niektórzy robią z tego zarzut, mówią, że jest zbyt lekki, jednak moim zdaniem nie każdy film opowiadający o kryminalnym półświatku, metodach działania specsłużb, korupcji, hipokryzji polityków, nieczystych grach, zamachach itd. musi mieć ciężką atmosferę i być jak "Trzy dni Kondora", "Serpico", "Taksówkarz", "Podejrzani" czy "Bullitt". Może być również taki jak "American Made".
Mam identyczne wrażenie. W kategoriach dramatu politycznego ma u mnie naciągane 6. Jako komedia kryminalna spokojnie mogłabym mu dać 8.
Czyli jakby miał na Filmwebie przypisany gatunek horror, to dałabyś 1? Jakiś głupi system oceniania masz, ale cóż, twoja sprawa.
Patrzę przede wszystkim nie na to jak dany film został zakwalifikowany na filmwebie, tylko na to jak był opisywany i reklamowany w kinach - a był reklamowany jako dramat. Zakładam, że twórcy filmu powinni wiedzieć co kręcą i potrafić się dogadać z dystrybutorem tak, żeby ten dobrze opisał ich dzieło. Jeżeli bym zamówiła w knajpie schabowego, a dostałabym bigos to nie byłabym zadowolona - nawet gdyby było smaczne to czułabym się rozczarowana/w pewien sposób oszukana. Z filmami to samo - jeżeli idę na horror to chcę dostać horror, nie komedię.
O! O! O! Wyjąłeś mi to z ust. pierwsze moje skojarzenie "Wilk z Wall Street", podobna stylistyka, ale "Barry.." dla mnie bardziej zjadliwy. Film faktycznie przyjemny, nie wiem, czy o nim bardzo się pamięta.
Fajny, dobry, wartka akcja. Dałam mu 8, bo ostatnio na "mega" reklamowane i niby kultowe filmy mnie rozczarowały. 10 zabrakło, bo to majstersztyk nie jest, ale na pewno obejrzeć warto
jak tylko zobaczyłem teasery i inne zajawki, było dla mnie oczywiste, że to będzie kolejny produkt, - tak produkt, bo produkt przemysłu filmowego. A przemysł działa po to, żeby zarabiać pieniądze. W tym przypadku, wyglądało to pewnie tak: temat narkotyków, to na dzień dobry zwrot 30-40% z inwestycji w taki produkt filmowy, jak będzie to kokaina, Kolumbia, karter z Medelin, jakiś Escobar i złote lata 80-te to dochodzi nam kolejne 20% ekstra. Szczególnie po nakręceniu tematu Netflixowym Narcos (wcale nie dziwi mnie, że ten film wypłynął akurat tez). Dobra, czyli mamy 60% zwrotu z zainwestowanych pieniędzy, tylko dzięki tematowi. No to bierzemy jakąś gwiazdę, nie ważne, że przechodzoną, nabotoksowaną, w wieku 50-sięciu paru lat, ponownie grającą 30-latka i z 30 letnią żoną. Ważne, że na plakacie będzie młody Tom a w teaserach zmontowanych w sposób zapowiadający nam co najmniej drugie Narcos, Blow czy Miami Vice. Takie combo, gwarantuje 100% zwrot z zainwestowanych przez inwestorów pieniędzy oraz pewny zarobek, na przyzwoitym poziomie. I to bez względu na reżyserię, grę aktorską i inne takie mało istotne duperele....
Po pierwszych trailerach, widząc co raz młodszego Toma Cruise, z co raz młodszymi żonami, oraz kolejną wersję Kolumbijskiej kokainowej epopei, wiedziałem, że to coś powstało tylko i wyłącznie cele zarobienia łatwej kasy. Temat już został tak wyeksploatowany, że wyciągają takich Sealów (którego historię przywołano w Narcos i wyglądała o wiele mniej ekscytująco) no ale trzeba było to jakoś sprzedać, nie ?? Dałby 6, bo to jednak koks, lata 80 itp, ale odejmuje jedną za bezczelne wręcz odrywanie kuponów od tematu a w szczególności od popularności Narcos, któremu do pięt nie dorasta ta produkcja w żadnym calu
Co prawda komedia zakończenie ma inne od dramatu ale można powiedzieć ze cały film to komedia a ostatnie 5 sekund filmu to w istocie dramat nad dramaty... straszne !!!! :P
Film byłby świetny gdyby go wykonać w poważniejszej formie, ten groteskowy styl prowadzenia narracji kompletnie wszystko zepsuł.